Dzisiejszy dzień minął mi pod znakiem sprzątania. Święta Bożego Narodzenia zbliżają się wielkimi krokami, toteż trzeba się do nich należycie przygotować. Nie wiem jak wy, ale ja nigdy nie potrafię odpowiednio 'wczuć się' w bożonarodzeniowy klimat, gdy na zewnątrz panuje pogoda taka jak teraz. Równie dobrze mogłaby być Wielkanoc, w to szybciej byłabym skłonna uwierzyć, wyglądając przez okno.
Niemniej jednak zbliża się Gwiazdka, kalendarza nie da się oszukać. Po sklepach błąkają się Święci Mikołajowie, Śnieżynki, renifery, bałwanki czy aniołki ogłaszające dobrą nowinę, jednak nie tę, na którą czekali ludzie dwa tysiące lat temu, ale tę, mówiącą, że dziś w promocji mamy karpia, mandarynki i masę makową. Ulice miast już jakiś czas temu przystrojone zostały barwnymi choinkami, światełkami i innymi ozdobami.
Świąteczny szał, prędzej czy później, udziela się każdemu z nas. Jedni z chęcią rzucają się w wir zakupów, wybierają prezenty, zachwycają się wspaniałym klimatem centrum handlowego, w którym przecież jest tak świątecznie. Inni traktują, to jako przykry obowiązek i próbują załatwić wszystko tak szybko, jak tylko się da.
Myślę, że ten czas jest dobrym momentem, żeby zastanowić się co jest dla nas najważniejsze w tych świętach. Nie będę was oszukiwać. Gdy ja próbuję przywołać na myśl rzeczy, najbardziej kojarzące mi się ze świętami, pojawiają się takie rzeczy jak: choinka, prezenty, pierogi, jemioła, puste nakrycie, które ustawia się, często mając nadzieję, że nikt niespodziewany się nie zjawi, ale też Kevin sam w domu i mandarynki, i ta niezapomniana ciężarówka Coca - Coli. U mnie w domu nie śpiewa się kolęd, choinki też często nie ubieramy całą rodziną. Pierwsza gwiazdka też jest znakiem umownym, bo nie wszyscy mają wtedy czas. Dzielenie się opłatkiem jest najbardziej niezręcznym momentem całych świąt i wszyscy chcą to jak najszybciej mieć za sobą i zabrać się za jedzenie. Raz czy dwa zdarzyło się nawet zapomnieć o sianku pod obrusem. Wiem, że w wielu domach tak jest, z przeróżnych przyczyn. Nie mnie oceniać czy to dobrze czy źle. Zastanawiam się tylko jak bardzo obchodzenie świąt Bożego Narodzenia jeszcze się zmieni. Czy moje pokolenie lub te kolejne będą traktować je tak samo czy kolejne tradycje odejdą w zapomnienie? Jedna rzecz jednak funkcjonuje w moim domu. Święta są chwilą wytchnienia. Spędzamy czas z rodziną, z dala od pracy, szkoły, biegania po zakupy, załatwiania miliardów spraw ważnych i ważniejszych. Choć na tych kilka dni, życie zwalnia. Do zdrowego tempa.
Love,
Rúadhnait
Niemniej jednak zbliża się Gwiazdka, kalendarza nie da się oszukać. Po sklepach błąkają się Święci Mikołajowie, Śnieżynki, renifery, bałwanki czy aniołki ogłaszające dobrą nowinę, jednak nie tę, na którą czekali ludzie dwa tysiące lat temu, ale tę, mówiącą, że dziś w promocji mamy karpia, mandarynki i masę makową. Ulice miast już jakiś czas temu przystrojone zostały barwnymi choinkami, światełkami i innymi ozdobami.
Świąteczny szał, prędzej czy później, udziela się każdemu z nas. Jedni z chęcią rzucają się w wir zakupów, wybierają prezenty, zachwycają się wspaniałym klimatem centrum handlowego, w którym przecież jest tak świątecznie. Inni traktują, to jako przykry obowiązek i próbują załatwić wszystko tak szybko, jak tylko się da.
Myślę, że ten czas jest dobrym momentem, żeby zastanowić się co jest dla nas najważniejsze w tych świętach. Nie będę was oszukiwać. Gdy ja próbuję przywołać na myśl rzeczy, najbardziej kojarzące mi się ze świętami, pojawiają się takie rzeczy jak: choinka, prezenty, pierogi, jemioła, puste nakrycie, które ustawia się, często mając nadzieję, że nikt niespodziewany się nie zjawi, ale też Kevin sam w domu i mandarynki, i ta niezapomniana ciężarówka Coca - Coli. U mnie w domu nie śpiewa się kolęd, choinki też często nie ubieramy całą rodziną. Pierwsza gwiazdka też jest znakiem umownym, bo nie wszyscy mają wtedy czas. Dzielenie się opłatkiem jest najbardziej niezręcznym momentem całych świąt i wszyscy chcą to jak najszybciej mieć za sobą i zabrać się za jedzenie. Raz czy dwa zdarzyło się nawet zapomnieć o sianku pod obrusem. Wiem, że w wielu domach tak jest, z przeróżnych przyczyn. Nie mnie oceniać czy to dobrze czy źle. Zastanawiam się tylko jak bardzo obchodzenie świąt Bożego Narodzenia jeszcze się zmieni. Czy moje pokolenie lub te kolejne będą traktować je tak samo czy kolejne tradycje odejdą w zapomnienie? Jedna rzecz jednak funkcjonuje w moim domu. Święta są chwilą wytchnienia. Spędzamy czas z rodziną, z dala od pracy, szkoły, biegania po zakupy, załatwiania miliardów spraw ważnych i ważniejszych. Choć na tych kilka dni, życie zwalnia. Do zdrowego tempa.
Love,
Rúadhnait
Coraz bliżej święta...